Dług/Scenariusz
Janusz Onufrowicz
MIODOWE LATA
DŁUG
OSOBY:
Karol Krawczyk
Tadzio Norek
Alina Krawczyk
Danka Norek
Oraz:
Kurski
Pacjent Szyszka
Pacjent Lepik
Pacjent Krupa
Lekarz
Pielęgniarka
Pielęgniarz
Miejsce akcji:
Akt I – mieszkanie Krawczyków
Akt II – ambulatorium
Akt III – sala szpitalna
AKT I
Mieszkanie Krawczyków. Karol w wyraźnie złym humorze siedzi przy stole i obiera ziemniaki. Robi to niezdarnie. Właściwie to kroi ziemniaki w kostki. W mieszkaniu rozgardiasz. Na sznurze rozwieszonym przez całe mieszkanie, schną ubrania. Ubrania są groteskowo małe. Jakby dziecięce. Wchodzi Danka.
DANKA
Cześć Karol.
Karol odburkuje coś nieuprzejmie. Danka rozgląda się po całym mieszkaniu.
DANKA
Jest Ala?
KAROL
Nie ma.
DANKA
A kiedy będzie?
KAROL
Nie ma!
DANKA
A mogę pożyczyć trochę pieprzu?
KAROL
Nie ma!!
DANKA
Oj, wiem dobrze gdzie jest. A ciebie co dzisiaj ugryzło? Wściekły komar?
Danka szerokim łukiem idzie po pieprz do szafki. Właściwie, to badawczo zagląda gdzie się da. Gdy staje w drzwiach do sypialni, Karol zagradza jej drogę. Nie odłożył noża. Czego nawet nie jest świadomy.
KAROL
Nie ma Danka! Tam pieprzu nie ma.
DANKA
A coś ty się tak przypieprzył? Właściwie to ja po sól przyszłam. Na odcisk ci ktoś nadepnął?
Nie speszona idzie do szafki. Otwiera i bierze sól. Karol wściekły podchodzi i staje za nią. Cały czas z nożem. Cedzi przez zaciśnięte zęby.
KAROL
Danka...
Danka cofa się o krok zamykając szafkę, co wystarcza, żeby nadepnąć Karolowi na nogę. Karol z bólu skacze na jednej nodze. Wymachuje nożem i jęczy. Co widząc Danka z lekką obawą wycofuje się i wychodzi z mieszkania. Karol uspokaja się. Lekko utykając wraca do obierania ziemniaków. Burczy coś niezrozumiałego pod nosem. Wydaje się jeszcze bardziej wściekły. Uchylają się drzwi i pojawia się Norek. Jest zalękniony, ale i zafascynowany.
TADZIO
Karol, zabiłeś Alę? Danka mi powiedziała.
KAROL
Ciebie zaraz zabiję... i Dankę.
TADZIO
(radośnie)
I wtedy wszyscy trafimy na pierwsze strony gazet!
KAROL
Do piachu traficie czubku. A ja do czubków. Każdy sąd mnie uniewinni...
TADZIO
A gdzie ukryłeś ciało? Bo Danka mówi, że się rozglądała ale nie mogła się domyślić.
KAROL
Słuchaj ty kanalarski „07 zgłoś się”, zgłoś się piętro wyżej do swojego mieszkania!
TADZIO
Karol, nie bądź taki. Mnie możesz powiedzieć gdzie ukryłeś ciało. Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
KAROL
Jeżeli w tej chwili nie ukryjesz swojego ciała za tamtymi drzwiami, to nie wiem co ci zrobię... szerloku holmsie z kanałów!
TADZIO
Czyli jednak miałem rację. Obudził się w tobie instynkt zabójcy.
KAROL
Nikogo na razie nie zabiłem. Ale zaraz mogę zmienić zdanie.
TADZIO
(Rozczarowany)
Naprawdę? Nikogo nie zabiłeś? Ali też?
KAROL
Nie. Nie zabiłem Ali.
TADZIO
(Z nową nadzieją)
Tak? To gdzie ona jest?
KAROL
Wyjechała.
TADZIO
Aha!
KAROL
Co aha?
Norek podchodzi do okna, otwiera je i krzyczy do góry.
TADZIO
Danka! Możesz nie dzwonić na policję! Alinka żyje! Nie zadźgał jej! (w stronę Karola, z rozczarowaniem) Do niczego się nie nadaje... Wygrałaś zakład! Rzuciła go i wyjechała!
KAROL
Co to za zakład? Jaki zakład?
TADZIO
(pokazując przez okno)
Ten? To lutniczy zakład na rogu jest. Nie wiesz?
KAROL
Jak ci zaraz przylutuję, to będziesz jak z nut gadał. Trąbo ze spłuczką. Z Danką co za zakład gadaj mi tu.
TADZIO
No... Jak Danka mi powiedziała, co tu zobaczyła, to domyśliłem się, że musiałeś Ali coś zrobić... Tym nożem (Karol cały czas trzyma nóż w ręku), że pewnie ją zadźgałeś tak jak Dankę chciałeś... Bo ja wczoraj taki film widziałem i... Ale Danka powiedziała, że taki niedorajda jak ty nie byłby do tego zdolny. No i wygrała.
KAROL
O co się założyliście?
TADZIO
O... to kto kogo będzie przez tydzień drapał po plecach.
KAROL
No ładnie... Mój najlepszy przyjaciel. Znamy się od takiego (pokazuje palcami prawej dłoni jakieś 10cm), a się nie znamy. Wynoś się ale już! Wynocha! Poszedł z mojego domu! Jak mogłeś pomyśleć, że ja mogę zrobić komuś krzywdę?
Karol wypycha Tadzia za drzwi. Przepychanka.
TADZIO
No bo... w tramwaju przytrzaskujesz staruszki drzwiami. I machałeś na Dankę nożem.
KAROL
Oj, raz albo dwa przytrzasnąłem kogoś drzwiami. Ale to nie były staruszki. Tylko kobiety... w średnim wieku. Nie starsze! Poza tym przypominały mi teściową. Więc chyba jestem usprawiedliwiony?
Tadzio wyciąga notes i sprawdza swoje zapiski.
TADZIO
Oj, przepraszam cię Karol. Z moich danych wynika, że to były trzydzieści dwie staruszki i pół. I wcale niepodobne do twojej mamusi...
KAROL
Do mojej teściowej gnido... Licz się ze słowami.
TADZIO
... I wcale niepodobne do twojej teściowej, tylko do (czyta) królowej angielskiej, Wisławy Szymborskiej, Margaret Tatcher, Hanki Bielickiej, Niny Andrycz i Jerzego Urbana... Mam czytać dalej?
KAROL
A dlaczego „i pół”? Trzydzieści dwa i pół?
TADZIO
Bo ta co wyglądała jak Urban miała metr dwadzieścia. W kapeluszu.
KAROL
To dopisz jeszcze do swojej listy jedną czwartą.
TADZIO
Dlaczego?
KAROL
Bo taka glista jak ty liczy się jak jedna czwarta staruszki.
Karol przydusza Tadzia drzwiami.
TADZIO
Karol. No co? To są tylko fakty. Ja jestem jak Gal Anonim. Zapisuję wydarzenia dla potomnych.
KAROL
Poza tym co to znaczy, że Ala mnie rzuciła?
TADZIO
Jak to? To ty nie wiesz? Przecież byłeś przy tym.
KAROL
Kiedy?
TADZIO
Jak cię rzucała.
KAROL
Nie rzuciła mnie.
TADZIO
Przecież wyjechała.
KAROL
No i co z tego, że wyjechała? Tylko na trzy dni wyjechała. Jak Danka wychodzi gdzieś z domu, nie wiem... po mrożony obiad dla ciebie. To też cię rzuca? Bo wychodzi?
TADZIO
To Ala wyjechała kupować mrożony obiad? Przez trzy dni?
KAROL
Nie po to wyjechała głupku.
TADZIO
To po co?
W tym momencie Tadzio zauważa wiszące na sznurku ubranka. Podchodzi. I olśniewa go myśl.
TADZIO
Karol!!!
KAROL
Co?
TADZIO
Teraz rozumiem! Ala jest w ciąży? Tak? Wyjechała rodzić? Tak? I kupiliście już ubranka? Tak?
KAROL
Nie.
TADZIO
Jak to nie?
KAROL
Ala nie jest w ciąży. Nie. Nie pojechała rodzić. Nie.
TADZIO
No to kto jest w ciąży?
Patrzą na siebie przez chwilę w milczeniu. Aż Tadzia olśniło.
TADZIO
Karol! (ogrywa jego brzuch)Dlaczego mi nie powiedziałeś? Teraz rozumiem skąd te twoje humory. Który to już miesiąc?
KAROL
Wrzesień. Miesiąc pamięci narodowej. Pamiętajcie, że Norek to głupek... narodowy. Poza tym to może być twój ostatni miesiąc jak się nie uspokoisz.
TADZIO
Ale co? No co?
KAROL
No przecież jakbym był w ciąży, to bym grube miliony dolarów dostał za to.
TADZIO
To ty to dla pieniędzy... zaszedłeś w ciążę?
KAROL
Norek!... Do nory!
TADZIO
Ale ty się nie możesz denerwować, bo poronisz.
KAROL
Szkoda, że ciebie mama nie... (poroniła). Nie jestem w ciąży!
TADZIO
To po co ci te ubranka?
KAROL
To moje.
TADZIO
Akurat! Nawet na mnie za małe, a już w ogóle nie przypominają ubrań ciążowych.
KAROL
Jak cię jednak palnę...
Karol ma zamiar trzepnąć Tadzia. Okrążają stół.
TADZIO
Bo zadzwonię i powiem twojej teściowej, że zostanie babcią. I że jesteś w ciąży, ale nie z jej córką. I że Ala zniknęła. I w ogóle gdzie ona jest?
KAROL
Mówiłem ci, że wyjechała na trzy dni. Jutro wraca.
TADZIO
Po co?
KAROL
Jak to po co? Żeby mi ugotować porządny obiad, prać sprzątać i w ogóle... Żeby znowu być w swoim żywiole.
TADZIO
Po co wyjechała, a nie po co wraca?
KAROL
Na zjazd absolwentów swojego technikum pojechała.
TADZIO
Przecież Ala kończyła szkołę w Warszawie. Po co im trzy dni? Pielgrzymką tam poszli?
KAROL
Nie. Szkoła się spaliła i ktoś załatwił, że zjazd będzie w Zakopanem.
TADZIO
A te ubranka?
KAROL
Zrobiłem pranie. No, a ostatnio trochę przytyłem... I pomyślałem sobie, że jak pod wpływem ciepła rzeczy się rozszerzają, a od zimna kurczą, to... nastawiłem temperaturę w pralce na sto stopni.
TADZIO
Aha. Rozumiem. To u was w mieszkaniu musi być bardzo zimno, bo zobacz jak się pranie skurczyło na sznurku.
KAROL
No właśnie Tadek. Idź już sobie, bo się jeszcze przeziębisz tutaj. Zapalenia opon mózgowych dostaniesz. W takiej pustej łepetynie to muszą być niezłe przeciągi. A szkoda by było żeby ci tę ostatnią szarą komórkę szlag trafił.
TADZIO
Tylko wiesz co Karol, tutaj wcale nie jest zimno. Co robisz?
KAROL
Obieram ziemniaki. Nie widzisz?
TADZIO
Myślałem, że zacząłeś rzeźbić. Mogę wziąć sobie obierki?
KAROL
A po co ci obierki?
TADZIO
Danka ugotuje i będę miał ziemniaki w mundurkach.
Cierpliwość Karola do obierania ziemniaków się skończyła.
KAROL
Nie! Mam dość! Szlag by to trafił.
TADZIO
Ala nie zostawiła ci nic do jedzenia na te trzy dni?
KAROL
Zostawiła. Ale tyle co kot napłakał.
TADZIO
Kot? Czy hipopotam?
KAROL
Tadek... No co? Garnek zupy, garnek bigosu, kilka schabowych... osiem czy dziesięć, dwa bochenki chleba kanapek, blacha ciasta, dwa kurczaki pieczone, trzy kilo kiełbasy, gulasz, pizza i zasmażka. To dużo jest?
TADZIO
No...
KAROL
Wystarczyło by ci?
TADZIO
No...
KAROL
Na trzy dni?
TADZIO
No...
KAROL
No widzisz. Już w pierwszy dzień nie miałem co jeść wieczorem.
TADZIO
Karol ty na pewno nie jesteś w ciąży?
KAROL
Tadek! Nie zaczynaj...
TADZIO
Rozumiem. Ale to trzeba było do nas przyjść. Jesteśmy przyjaciółmi. Danka by ci coś dała do jedzenia.
KAROL
Żeby się otruć?
TADZIO
Karol! Dwadzieścia lat jem to co Danka ugotuje i jakoś się nie otrułem.
KAROL
Ale popatrz jak wyglądasz. To już wolę sam się otruć.
TADZIO
Będziesz jadł?
KAROL
Co?
TADZIO
Ziemniaki.
KAROL
Bo co?
TADZIO
Bo możemy jeszcze nimi pograć w kości.
KAROL
Idź bo zaraz twoimi kośćmi pogram... w palanta.
Tadek wychodzi, ale przypomniał sobie.
TADZIO
Aha! Karol, Kurski kazał ci powtórzyć, że wpadnie tu dzisiaj. O jakieś pieniądze mu chodziło, czy coś...
Karol wyraźnie poruszony, szybko wymija Tadka i zamyka drzwi na zamek.
TADZIO
Pożyczałeś mu jakieś pieniądze Karol?
KAROL
Nie ja jemu tylko on mnie.
TADZIO
A na co ci były pieniądze?
KAROL
A na co są pieniądze? No? Pomyśl.
TADZIO
Żeby kupować różne rzeczy. Jedzenie, ubranie, wrotki...
KAROL
No właśnie.
TADZIO
Chciałeś kupić wrotki?
KAROL
Koniecznie.
TADZIO
A po co ci wrotki?
KAROL
Żeby ci je sprezentować. Żebyś je założył i połamał sobie nogi.
TADZIO
Karol...
KAROL
Oj... Potrzebowałem pieniędzy. Rozumiesz.
Rozlega się szarpanie za klamkę, ale skoro drzwi nie ustępują, to głośne walenie w drzwi.
TADZIO
To ja już pójdę.
Karol na migi daje Tadkowi znaki. Kręci głową i macha rękami.
KURSKI
Somsiad! Jesteś tam? Halo?
Karol kręci ciągle do Tadka głową i macha rękami. Żeby był cicho. Co ten mylnie rozumie.
TADZIO
Nie! Karola nie ma! W ogóle! Nie ma! Nie ma go tutaj!
Karol łapie się za głowę.
KURSKI
Somsiad! Bo jak żeś tam jest to otwórz lepiej po dobroci! Bo ja tu i tak wrócę!
I’ll be back!
TADZIO
Gonitwa myśli
Nie! Nie ma!... I mnie tu też nie ma!... To mówi automatyczna sekretarka państwa Krawczyków!
Chwila ciszy
KURSKI
Skoro tak, w mordę jeża, skoro tu nikogo nie ma, to idę! Co tak będę sam stał!
Rozlegają się słyszalne, oddalające się kroki Kurskiego.
TADZIO
Po chwili
Chyba poszedł... I wiesz Karol, ja już chyba też pójdę.
KAROL
Przyjaciel! Idź, idź! Uciekaj jak szczur z tonącego okrętu!
TADZIO
Karol, nie przesadzaj. Jakiego tonącego okrętu? Dostaniesz najwyżej parę razy w gębę... Połamią ci ręce, nogi... To wszystko.
KAROL
To wszystko? I mógłbyś na to spokojnie patrzeć?
TADZIO
No nie... Właśnie dlatego pójdę sobie już.
KAROL
Przyjaciel...
TADZIO
Karol, a ty? Mówisz, że jesteśmy przyjaciółmi? A jak potrzebowałeś pieniędzy, to nie przyszedłeś do mnie, swojego przyjaciela, tylko poszedłeś do Kurskiego! Taki z ciebie przyjaciel?
Chwila na przetrawienie co Tadzio powiedział, bo zamotał trochę.
KAROL
Do ciebie miałem iść?
TADZIO
A do kogo?
KAROL
Ale ja potrzebowałem tych pieniędzy na kolejny świetny interes!
TADZIO
Karol, chciałeś robić interesy beze mnie? No wiesz co! Nie mamy o czym mówić! Koniec przyjaźni!
Tadzio ma tendencję do wyjścia.
KAROL
I dałbyś mi 3000 złotych?
TADZIO
No jasne!
KAROL
Żeby kupić kolumnę Zygmunta?
Po chwili
TADZIO
Karol... Wiesz co, z ciebie to jest jednak prawdziwy przyjaciel.
KAROL
Bo co?
TADZIO
Bo to ty masz teraz kłopoty, a nie ja.
KAROL
Bardzo śmieszne.
TADZIO
Kurski to nic w porównaniu z Danką.
Tadzio znowu kieruje się do drzwi.
KAROL
Dokąd idziesz?
TADZIO
Kazałeś mi ukryć swoje ciało za drzwiami.
KAROL
Ale to było dawno i nieprawda. Chcesz mnie zostawić samego z długiem i kolumną Zygmunta?
TADZIO
Nie. Z Kurskim.
KAROL
Podlec.
TADZIO
Karol, ale mam dla ciebie dobrą wiadomość. Kość nigdy nie łamie się w tym samym miejscu dwa razy. Poza tym w tym miejscu gdzie się zrasta jest twardsza...
Norek stojąc przodem do Karola otwiera drzwi, a tam jak gdyby nigdy nic, stoi Kurski. Tadzio odwraca się...
TADZIO
Aaaa!
Karol nie wie co zrobić. Czerwieniej na twarzy od myślenia;-) W końcu dość teatralnie mdleje.
KURSKI
Somsiad! Tak się cieszysz, że mnie widzisz? Do parteru od zaraz? Przyjdzie na to czas jak sprzedam bęcki za trzy koła co mi je jesteś winny, somsiad. No chyba, że je masz? Somsiad?
Tadzio roztrzęsiony bierze się do reanimacji Karola.
TADZIO
Karol! Karol!
KURSKI
Udaje.
Tadzio ze zdenerwowania sprawdza i puls i oddech w niewłaściwych miejscach. Na przykład przykłada ucho do nadgarstka, a palce zaciska na ustach Karola, robiąc mu dziubek.
TADZIO
Jak to udaje. Nie słyszę tętna... Nie wyczuwam oddechu!
KURSKI
Eee... Wygłup jakiś.
TADZIO
Wygłup? Zawał!
KURSKI
A po czym, w mordę jeża, somsiad to wnosisz?
TADZIO
Wynieść go trzeba, a nie wnosić! Do szpitala!
KURSKI
Dla mnie na ten przykład to on normalnie leży. Jakby się był zwyczajnie obalił, bo za dużo obalił. Skąd ta hipoteza, że to zawał serca?
TADZIO
No... bo się zawaliło... razem z Karolem. Albo to wylew!
KURSKI
A to skąd niby?
Kurski trzyma się z dystansem od Karola i Tadzia. Dzięki temu Karol może niezauważony mrugać do Tadka i delikatnie go szarpać za nogawkę znacząco.
TADZIO
Karol był dzisiaj bardzo wylewny!
KURSKI
Nie, to niedowiary jakieś. Hece se somsiady ze mnie jakieś uprawiacie? Tak?
TADZIO
No jak? Drgawki ma! I ręka mu drętwieje lewa! Od serca!
KURSKI
Od serca?
A Karol cały czas daje Tadkowi znaki. I syczy. Żeby się tak nie nakręcał.
TADZIO
O proszę! Gdyby mu nie sztywniała, to nie szarpał by mnie tak za nogawkę. O! I jakie drgawki ma! Aż mu oczy latają! I syczy!
KURSKI
Syczy?
TADZIO
To z gorączki.
KURSKI
Gorączki?
TADZIO
Jak czajnik jest gorący to też syczy i bulgocze!
Kurski zaczyna się łamać, czy to przedstawienie, czy naprawdę coś się stało.
KURSKI
Piękna pogoda dzisiaj. To ja może na spacer się wybiorę par ekscelans żeby przypadkiem o współudział nie być posądzonym. Komu w drogę temu czas.
Tadzio zaczyna reanimować Karola. Masaż serca, sztuczne oddychanie usta-usta.
KURSKI
Czajnik mówisz somsiad...
Kurski wychodzi.
TADZIO
Nie umieraj Karol! Nie umieraj!
Karol siada nagle. Ociera usta i pluje po sztucznym oddychaniu.
KAROL
Zwariowałeś Tadek!
Bez żadnej zapowiedzi otwierają się drzwi. A w nich Kurski. Karol jak gwałtownie siadł, tak gwałtownie pada.
KURSKI
I’ll be back.
Jak się pojawił, tak znika. Karol ostrożnie otwiera oko, drugie, podnosi się i cichutko podchodzi ostrożnie do drzwi i je zamyka.
TADZIO
Karol, to ty żyjesz? Nic ci nie jest?
KAROL
Przecież ci dawałem znaki głupku.
TADZIO
Myślałem, że ci się coś stało z wrażenia jak go zobaczyłeś.
KAROL
I dlatego od razu musiałeś mnie obśliniać? Nie ważne, ważne, że sobie poszedł.
TADZIO
Ale wróci.
KAROL
I to mnie martwi.
TADZIO
Karol, a po co ci była kolumna Zygmunta?
KAROL
A ty byś nie chciał jej mieć?
TADZIO
No wiesz... Czemu nie.
KAROL
To może kupisz?
TADZIO
Naprawdę?
KAROL
Taaaa... Sprzedam ci ją po kosztach. 3000 złotych. To co? Umowa stoi?
TADZIO
Nie. Po zastanowieniu, jednak nie. Nie zmieści mi się w przedpokoju.
KAROL
A tam w przedpokoju. Stary, ty wiesz jaki to jest interes?
TADZIO
Tragiczny?
KAROL
Rewelacyjny! Byłeś kiedyś na starówce?
TADZIO
Pewnie.
KAROL
Wiesz ile tam się płaci za parkowanie?
TADZIO
Parkowałeś tam tramwaj?
KAROL
Nie. Wiesz ile ludzie tam bulą za parkowanie?
TADZIO
Chcesz zrobić parking na kolumnie Zygmunta? Ale to niewiele aut się zmieści. Właściwie... to najwyżej mały fiat. Jeden. I to jak Zygmunta poprosisz żeby zszedł i parkingowym został.
KAROL
Nie chcę parkingu robić. Ogólnie mi chodziło o to, że przez starówkę kupa szmalu się przewija. Wiesz ile tam mieszkania kosztują?
TADZIO
Karol, mieszkania też się nie da na kolumnie zrobić. Chyba, że dla bocianów.
KAROL
Nie o to chodzi Tadeusz, tylko o to, że na starówce robi się po prostu dobre interesy.
TADZIO
No... Nie wiem...
KAROL
To się dowiedz. Wiesz ile ludzi codziennie ogląda kolumnę Zygmunta? Ile osób codziennie fotografuje się pod kolumną Zygmunta? I teraz zobacz: Chcecie
Oglądać kolumnę? Nie ma sprawy, ale za złotówkę. Chcecie sobie zrobić zdjęcie? Trzy zeta. I gdzie te pieniądze wędrują?
TADZIO
Do kieszeni polityków?
KAROL
Dlaczego polityków?
TADZIO
Bo politycy wszystko kradną.
KAROL
Do twojej kieszeni wędrują te pieniądze Norek. Do twojej.
TADZIO
Karol? Ty chcesz żebym ja się zajął polityką?
KAROL
Nie! Chcę żebyś odkupił ode mnie kolumnę.
TADZIO
Nie wiem Karol. Naprawdę nie wiem. Mój znajomy w zeszłym roku otworzył dla zwiedzających na starówce kanały. Że to niby ten film Wajdy tam był kręcony i że starówka i powstanie warszawskie kanałami... Wiesz. I za zwiedzanie brał tylko dwa złote. A nie było chętnych. Zbankrutował.
KAROL
Taaa. Śmierdząca sprawa. Ale kolumna to nie kanał.
TADZIO
A ja myślę, że jednak kanał. I ty chcesz mnie w niego wpuścić.
KAROL
No widzisz... I skąd ja teraz wezmę te 3000 złotych. Masz pożyczyć?
TADZIO
Liczy drobne
Nie bardzo.
KAROL
Co mnie podkusiło?
TADZIO
Właśnie Karol? Co?
KAROL
Napatoczył się taki jeden. Zaczepił mnie jak jadłem sobie kanapkę na placu zamkowym. A on pyta, czy nie chcę kupić? Nie chciałem. Ale on pokazał mi dokumenty. I dowód, i rodowód, i drzewo genealogiczne...
Klamka w drzwiach się porusza przez chwilę, ale chłopaki tego nie zauważają. Albo ignorują.
TADZIO
Nosił przy sobie drzewo? Już to wydało by mi się podejrzane.
KAROL
Oj, to drzewo, to taka historia rodziny. Ojciec, dziadkowie, wujowie, ciocie. Kto był kim. I tak wiele pokoleń wstecz. No i on według drzewa był potomkiem Wazów.
TADZIO
Uwierzyłeś drzewu. Przecież to warzywo.
KAROL
To jest dokument Norek. Taki papier. I był poświadczony notarialnie. Pieczątki miał.
TADZIO
I widziałeś jego dowód? I naprawdę nazywał się Waza?
KAROL
Nie, Chochla. Jerzy Chochla.
TADZIO
To chyba cię nabrał.
Przez okno po rusztowaniu wchodzi Kurski. Karol oniemiały. Robi głupią minę i znowu teatralnym gestem mdleje.
KURSKI
Co jest somsiady? Próbuję wejść, a tu zamknięte. Dobrze, że okno otwarte. Tajemnice jakieś macie, jak pragnę zdrowia... dla Krawczyka. Czemu somsiad nie otwierasz?
TADZIO
Z żalu.
KURSKI
Że co?
TADZIO
Co serce rwie. Jestem taki smutny, że się nie mogę ruszyć.
KURSKI
Ale to (pokazując na Karola) jeszcze nic straconego. Bo ja pogotowie wezwałem.
Podchodzi do drzwi i otwiera je. Wchodzi pielęgniarz z noszami.
PIELĘGNIARZ
Pokazując na Tadka
To ten?
KURSKI
Nie. Tamten.
PIELĘGNIARZ
O... to sprawa ciężkiej wagi.
Wyciąga telefon komórkowy i dzwoni
KURSKI
Do Tadka
Trzeba dbać o inwestycję. Kochaj bliźniego swego dopóki masz kasę u niego.
PIELĘGNIARZ
Halo? Przyślijcie jeszcze ze dwóch... Nie, czterech chłopaków. Mamy tu cięższy problem.
Akt II
Ambulatorium. Takie przejściowe pomieszczenie w szpitalu. Karol leży na kozetce. Tadzio stoi niespokojnie przy nim. Karol majaczy.
KAROL
Czemu stoisz na torach. Czemu stoisz na torach!
TADZIO
Karol. Karol!
Karol odmyka jedno oko. Potem drugie.
KAROL
Poszli sobie?
TADZIO
Tak Karol. Nic ci nie jest?
KAROL
Przecież wiesz, że nic. Gdyby mi coś było nie prowadziłbym teraz tramwaju.
TADZIO
Jesteśmy w szpitalu.
KAROL
Cholera! To jednak nie zeszli z torów? Przejechałem ich?
TADZIO
Nie Karol. Przywieźli cię tu karetką.
KAROL
Karetką?
TADZIO
Tak. Taki samochód. Karetka (naśladuje syrenę) Ioooo ioooo...
KAROL
W szpitalu?
TADZIO
Tak. Rozumiesz już?
KAROL
Oczywiście. Rozumiem. Jestem w szpitalu. Dla czubków. Wreszcie cię zamknęli, a ja przyszedłem na odwiedziny.
TADZIO
Karol.
KAROL
Mówiłem ci, że tylko udaję, żeby pozbyć się Kurskiego.
TADZIO
Bo wiesz, tak przekonująco udawałeś, że zacząłem się martwić. Nawet jak cię upuścili na schodach to nie dałeś nic po sobie poznać. Jakbyś był naprawdę nieprzytomny.
KAROL
Wtedy akurat nie udawałem.
TADZIO
Ale na pewno nic ci nie jest? Wiesz czytałem o takim facecie, co uderzył się w nogę i zmarł na raka wątroby.
Tadzio drapie się po głowie.
KAROL
A ja wiem o takim jednym, co drapał się po głowie i tramwaj go przejedzie.
TADZIO
Naprawdę. To nieprawdopodobne. Przez to, że cię upuścili i uderzyłeś się w głowę jak spadałeś ze schodów, zostałeś jasnowidzem. Wiesz jaki to tramwaj?
KAROL
Tak, mój.
TADZIO
Niesamowite. A wiesz kto to? Możemy mu uratować życie.
KAROL
Nie sądzę. Nazywa się Tadeusz Norek.
TADZIO
Karol. Ty naprawdę jesteś chory.
KAROL
Mówię ci, ty się nie martw o mnie, tylko jak mam się z tej afery z Kurskim wyplątać się martw!
TADZIO
Najlepiej oddaj mu pieniądze.
KAROL
Nie mam tych pieniędzy. Pamiętasz? Kupiłem za nie kolumnę Zygmunta!
TADZIO
Wiesz co Karol, to ty się lepiej zacznij przyzwyczajać do szpitala.
KAROL
Na razie zacznę od tego, że dam stąd nogę.
Podchodzą do drzwi, ale w tym momencie te otwierają się i staje w nich pielęgniarka. Typ wrednej, zasuszonej, kurduplowatej jędzy. Brzydka jak nie wiem co. To mógłby być nawet Smoleń przebrany ;-) W ręku trzyma strzykawkę gotową do użycia. Patrzy jadowicie na chłopaków.
PIELĘGNIARKA
Którego przywiozła karetka?
Karol i Tadzio na widok strzykawki i pielęgniarki, pokazują jeden na drugiego.
KAROL i TADZIO
Jego!
KAROL
Obu nas przywiozła.
PIELĘGNIARKA
Który, źle się czuje?
TADZIO
On.
KAROL
Ja się świetnie czuję. Nie widać?
PIELĘGNIARKA
Widać... Nadwaga. Otłuszczenie serca. Arterioskleroza. Cholesterol...
TADZIO
Widzisz Karol. Nic się nie ukryje.
KAROL
Ty też się przede mną nie ukryjesz.
TADZIO
To ja już pójdę.
PIELĘGNIARKA
Dokąd?
TADZIO
Do domu. Jestem zdrowy.
PIELĘGNIARKA
Anemia. Wrzody żołądka. Nerwica. Kaprawe oko.
TADZIO
A kalewe?
KAROL
To ci podbiję jak się stąd ruszysz.
PIELĘGNIARKA
Zaglądając w papiery i cały czas ze strzykawka w pogotowiu.
Dobra. Który to Karol Krawczyk?
KAROL i TADZIO
On!
TADZIO
Karoool!
KAROL
Krawczyyyk!
PIELĘGNIARKA
No dobra. Dosyć tego.
Pielęgniarka demonstruje sadystycznie strzykawkę. Tadzio mdleje.
Akt III
Sala szpitalna. Cztery łóżka. Tadzio leży na przedostatnim łóżku od prawej (patrząc z widowni), czyli od wejścia. Na ostatnim łóżku od wejścia leży cały zabandażowany Roman Szyszka (chyba nawet ust mu nie powinno być widać). Na pozostałych łóżkach leżą Lepik i Krupa. Wchodzi ostrożnie Karol. Idzie do Tadzia.
KAROL
Tadek. Tadziu... Jak się czujesz?
TADZIO
A gdzie ja jestem?
KAROL
W szpitalu.
TADZIO
A co mi jest?
KAROL
Nie wiem. Ale na pewno coś ci jest, bo inaczej by cię tu nie położyli.
TADZIO
Czekaj... Zaczynam sobie przypominać.
KAROL
Nie wysilaj się.
TADZIO
Karetka... Strzykawka... Kur...
KAROL
Ty się nie możesz denerwować. Leż spokojnie.
TADZIO
Kurski! Karol. To ty miałeś tu leżeć.
KAROL
Ja? A dlaczego ja? Ja jestem zdrowy jak ryba.
TADZIO
Wieloryba.
KAROL
Widzę, że szybko wracasz do zdrowia.
TADZIO
I mam zamiar równie szybko wrócić do domu.
KAROL
Czekaj. Nie denerwuj się, bo ci szwy puszczą.
TADZIO
Ty mnie też puszczaj. Ja musze być na kolację w domu.
KAROL
Chyba będziesz musiał jednak zostać tu jeszcze jakiś czas.
TADZIO
Bo co?
KAROL
Bo, wyrostek.
TADZIO
Ani ty ani żaden wyrostek wyrośnięty nawet ja Arnold Swarzenegger, mnie nie powstrzymacie.
KAROL
Wyrostek robaczkowy. Wycieli ci.
TADZIO
Ale jak ja nie wrócę na kolacje do domu to Danka mnie zabije.
KAROL
Jak ci poda kolację to na jedno wyjdzie.
W tym momencie, jak scyzoryk siada na swoim łóżku R. Szyszka i zaczyna swój monolog. Kiedy kończy, tak samo nagle jak usiadł, pada na plecy nieprzytomny.
ROMAN SZYSZKA
Gutten tag. Aj em Roman Szyszka from Poland. I łos jechać... No (naśladuje warczenie samochodu) wrrr rrrr jechać... narty... (naśladuje szusowanie na nartach) szszszsz... Drzewo. SRU! Ich habe kajne telefon tu maj łajf. O! Jest. (komórkę ma cały czas w prawej dłoni, coś wstukuje) Zaraz jaki to ja miałem pin... (i fajt, pada nieprzytomny)
KAROL
Co to było?
LEPIK
A, on tak mo.
KRUPA
Był na nartach w Austrii. Założył pierwszy raz deski na nogi i... tyle go widzieli.
LEPIK
A jak go zoboczyli to trzy kilometry niżej na takim blank fajnym świerczku.
KRUPA
No. I od tego uderzenia nic nie kuma.
Wchodzi lekarz i pielęgniarka. Pielęgniarka z tacą z lekarstwami.
LEKARZ
Jak się pan czuje panie Lepik?
LEPIK
Lepij.
LEKARZ
A ja mam tu w papierach napisane Lepik.
LEPIK
Bo ja czuja się lepij. A w papierach dobrze jest.
LEKARZ
Aha. Widzę, że drgawki już panu przeszły.
LEPIK
No, jo. Teraz zaczynam się trząść ino jak sobie pomyślę co zrobia z moim kumplem przez którego tu leża, jak go dopadnę.
LEKARZ
Nie trzeba było gołą ręką za druty pod napięciem łapać, to by pana tu nie było.
KAROL
A co się stało?
LEPIK
Pracuja na budowie, nie. Na rusztowaniu. No i chyciłem za ten kabel i jak mnie prąd nie pizgnie. Nie mogłem się puścić. To mój kumpel wziął deskę i mnie huk, żebym się oderwał. I się oderwołem, ale rękę to mi połomoł.
TADZIO
To i tak szczęście, że tylko ręka.
LEPIK
Tak mnie pizgnął tą deską, że z rusztowania spodłem. I nogi se połomołem.
KAROL
No, ale mogło być gorzej.
LEKARZ
Mogło.
PIELĘGNIARKA
Z sadystyczną przyjemnością.
Gdyby miał raka.
LEPIK
A jeszcze spadłem na taczkę, co jom kumpel wiózł pełną cegieł. To ta taczka z tymi cegłami się na mnie wykopyrtła i cegły mi żebra połomoły.
LEKARZ
Jak pana szczęka i oko panie Krupa?
KRUPA
Do wesela się zagoi.
PIELĘGNIARKA
O ile nie będzie to wcześniej niż politycy przestaną kłamać. Albo nie przed moim weselem.
LEKARZ
Siostro, proszę się zająć lekarstwami, a diagnozowanie chorych zostawić mnie.
Lekarz coś notuje. Pielęgniarka rozdaje lekarstwa, kładąc je na szafkach.
TADZIO
Do KRUPY
A co panu się stało?
KRUPA
Ja wiozłem tę taczkę z cegłami co na nią Antek spadł?
KAROL
A, i potknął się pan?
LEPIK
Nie, tylko jo wyżej niż do jego gęby nie umioł pięścią sięgnąć. Ale i tak tego gizda pieruńskiego jeszcza sięgnę co mi tą deską zamalował i jak mu przemaluję gębę, to bydzie jak obrazy Piccassa wyglądoł!
LEKARZ
Proszę się uspokoić panie Lepik, bo dostanie pan środki uspokajające.
PIELĘGNIARKA demonstruje sadystycznie strzykawkę.
LEKARZ
Gdyby pan był mądrzejszy, to by pan nie chwytał gołą ręką kabli pod napięciem. Jak dziecko.
LEPIK
A w porządku, zdrowo się chowa.
LEKARZ
Mówię, że jak dziecko pcha pan paluchy gdzie nie trzeba.
LEPIK
Nie trzebo. Nie trzebo. Jak mi majster mówi chyć te kable. To chytam. I on pyta „czujesz coś?’ A ja: „Ni.” To chyć tamte mówi majster. I nawet mnie nie zdążył zapytoć czy coś czuja. Bo już mnie pizgnął deską. Wtedy poczułem.
LEKARZ
Do Tadzia
Jak się pan czuje panie Krawczyk?
TADZIO
No... dobrze... Tylko gdyby ta pani mogła trzymać strzykawkę z dala ode mnie...
LEKARZ
Operacja poszła prawidłowo panie Krawczyk. Ale jeszcze dzień, dwa i gdyby się pan do nas nie zgłosił, to mogłoby być źle. Stan zapalny.
TADZIO
Naprawdę?
LEKARZ
Nie skarżył się pan na nic ostatnio?
KAROL
Trochę się skarżył panie doktorze, ale jak zwykle: na podatki, że wszystko drożeje i że ja niby tak głośno chrapię, że on piętro wyżej nie może spać.
LEKARZ
Nic pana nie bolało?
TADZIO
Bolało mnie jak Karol powiedział do mnie „ty kanalarska gnido”
LEKARZ
Ale tu czy pana nie bolało?
TADZIO
Tu? Ostatnio coś. Tak... Ale myślałem, że to spodnie mnie cisną. Poza tym zawsze mnie tu boli jak zjem to co ugotowała moja żona.
LEKARZ
No to teraz jak pan ma wycięty wyrostek robaczkowy panie Krawczyk, będzie pan mógł jeść wszystko nawet skorupki od jajek i trawę.
KAROL
A pan myśli, że co żona mu daje?
TADZIO
Karol...
KAROL
Nie przejmuj się Tadek. U mnie zawsze możesz liczyć na porcję świeżych obierek od ziemniaków.
LEKARZ
Pan Szyszka widzę bez zmian?
LEPIK
Jeszcze dwa razy się ocknął od ostatniego razu.
KRUPA
Ale to samo co zwykle. Płyta mu się zacięła.
LEKARZ
Notując.
Dwa razy... to będzie... razem dwadzieścia trzy... Dobrze, to życzę panom miłego pobytu.
Wychodzi. Pielęgniarka za nim, ale w drzwiach odwraca się i demonstruje w stronę Tadzia strzykawkę.
TADZIO
Karol? Dlaczego on mówił do mnie Krawczyk?
KAROL
Oj, Pewnie mu się pomyliło.
TADZIO
To ty miałeś tutaj leżeć.
KAROL
Ale ja jestem zdrowy jak wół.
TADZIO
Że wół to się akurat zgadza. Ale to ty miałeś mieć zawał.
KAROL
Ale nie mam. A ty za to masz ślepą kiszkę.
TADZIO
Sam masz ślepą. Moja ma świetny wzrok... To znaczy chciałem powiedzieć, że już jej nie mam.
KAROL
No widzisz. To jesteśmy kwita.
LEPIK
Mondrala.
KAROL
Kto, ja?
LEPIK
Ni. Te łapiduchy to cholerne mondrale. Oni taki bałagan majom, że wszystko mogom pomylić.
KRUPA
A jak. Babę z chłopem pomylą nawet, taki bałagan.
LEPIK
Jasne, przecie to to... No, to takie co tu z tom strzykawką lato. Takie nie wiadomo co. A un do niej siostro mówił. Jakby to niby kobieta była. Widział ktoś kiedyś taką kobitę?
KAROL
No... Moją teściową.
KRUPA
Oni się tak niby znają, a mojemu koledze jak go operowali, to mu zaszyli przez nieuwagę okulary.
TADZIO
Może nie miał ślepej kiszki, tylko niedowidzącą?
LEPIK
To nic, mojej teściowej jak ją operowali, zaszyli pielęgniarkę.
KRUPA
Szkoda, że nie tą.
KAROL
Ale jak to?
TADZIO
Gdzie ona się tam zaszyła?
LEPIK
Mojo teściowa to jest kawał baby. Że gruba taka, ni. To myśmy musieli sprzedać malucha i kupić żuka dostawczego, żeby ją można było wozić. Jej by mogli tam pułk ułanów zaszyć i mieliby się gdzie zaszyć.
TADZIO
Aż mnie wiesz od razu jakoś tu boleć zaczyna.
KAROL
Bawi się kosztem Tadka.
Ty się nie masz co przejmować Norek. Ty takie chuchro jesteś, że tobie nic by nie mogli zaszyć. Igłę może. Albo nie. Kij od szczotki. Przestałbyś się garbić.
TADZIO
Przestań Karol. Mnie tu naprawdę zaczyna coś boleć.
KAROL
Albo mogliby ci zaszyć najwyżej esperal.
TADZIO
A co to takiego?
KAROL
Zapytaj Kurskiego. On ci to wytłumaczy.
TADZIO
Kłuje mnie tu. Karol.
Pojawia się lekarz.
LEKARZ
Przepraszam bardzo, nie widział ktoś z panów przypadkiem mojego parasola?
Wszyscy patrzą na Tadka.
KAROL
Jego ślepa kiszka.
Lekarz wychodzi, ale wraca na chwilę
LEKARZ
Aha. Panie Krawczyk. Będzie pan miał gościa za chwilę.
TADZIO
Moja żona?
LEKARZ
Nie. Pański brat. Bliźniak.
KAROL
Brat bliźniak? Tadka?
LEKARZ
Tak powiedział. Ale też mi się wydawało dziwne. Taki łysy, niedogolony, z tatuażami. Chyba, żeby... dwujajowy.
Wychodzi. Tadzio z Karolem patrzą po sobie.
TADZIO i KAROL
Kurski!
Karol, chce uciekać, ale nie ma gdzie za bardzo. Otwierają się drzwi. Karol wpełza pod łóżko Szyszki. Tadek odwraca się na brzuch przykrywa kołdrą i chowa głowę w poduszkę. Kurski wchodzi z bukietem jakichś przywiędłych kwiatów(chryzantemy?)
KURSKI
Przepraszam parexelans szanownych panów, szukam pana Krawczyka.
KRUPA i LEPIK
Pokazują w stronę Tadzia, ale to jest też w stronę Szyszki
Tam.
TADZIO
Ratując się. Zmienionym głosem.
Ostatnie łóżko!
KURSKI
Staje nad łóżkiem Szyszki. Nadeptuje przy okazji na rękę Karolowi
Ładnie żeś się urządził somsiad, w mordę jeża. A mnie powiedzieli, że to ślepa kiszka.
TADZIO
Kompletnie nieprzytomny. Warzywo. Dynia.
KAROL
Pod wpływem buta Kurskiego na dłoni
Ała!
KURSKI
Słucham?
TADZIO
Odwracając uwagę Kurskiego od Karola
Ała ała! Oj jak boli!
KRUPA
O Tadku
Zaszyli mu parasol przez pomyłkę
LEPIK
I tero jak idzie na dyszcz to mu się otwiro.
ROMAN SZYSZKA
Gutten tag. Aj em Roman Szyszka from Poland. I łos jechać... No... wrrr rrrr jechać... narty... szszszsz... Drzewo. SRU! Ich habe kajne telefon tu maj łajf. O! Jest. Zaraz jaki to ja miałem pin... (pada nieprzytomny)
KURSKI
Patrz somsiad. Ja myślałem, że ty symulujesz, a ty nawet siebie nie poznajesz. I głos ci się zmienił.
KAROL
Znowu ręka go boli
Aj!
KURSKI
A teraz nie.
TADZIO
Kompletnie ześwirował. Mówi różnymi głosami, słyszy głosy. Kompletny debil.
KURSKI
To akurat nic nowego. Ale rzeczywiście widzę esencjonalnie, że z somsiadem kiepsko.
KAROL
Ała! Oj oj!
TADZIO
Ała! Oj oj!
KURSKI
Nie jęcz pan bo nie słyszę co somsiad do mnie mówi, co mówiłeś somsiad?
Karol podejmuje próbę rozmowy z Kurskim, udając, że jego głos dobywa się z zabandażowanej mumii Szyszki.
KAROL
Ała aj! Jak ja się źle czuję. Umieram. Umierający jestem. (Walczy, żeby rękę wyciągnąć spod stopy Kurskiego. Wreszcie mu się udaje.) O! Tracę przytomność i nic już nie słyszę. Jestem warzywo.
TADZIO
Dynia! Gruba dynia!
ROMAN SZYSZKA
Gutten tag. Aj em Roman Szyszka from Poland. I łos jechać... No... wrrr rrrr jechać... narty... szszszsz... Drzewo. SRU! Ich habe kajne telefon tu maj łajf. O! Jest. Zaraz jaki to ja miałem pin... (pada nieprzytomny)
KURSKI
Somsiad, to ty się zdecyduj, czy tracisz przytomność, czy nie. Bo ja rozumiem urbi et orbi, w mordę jeża, że zasłabłeś i jesteś warzywo...
TADZIO
Dynia!
KURSKI
Ale to się sprzedaj na kilogramy najwyżej. Bo se la wi parexelans i dług jest dług. Słyszysz somsiad?
TADZIO
On nie słyszy. Ale ja mu powtórzę.
ROMAN SZYSZKA
Gutten tag. Aj em Roman Szyszka from Poland. I łos jechać... No... wrrr rrrr jechać... narty... szszszsz... Drzewo. SRU! Ich habe kajne telefon tu maj łajf. O! Jest. Zaraz jaki to ja miałem pin... (pada nieprzytomny)
KURSKI
Somsiad. Zrobimy tak. Po dobroci ja ci nie policzę odsetek za te dni jak będziesz w szpitalu, a ty mi somsiad za to po dobroci oddasz pieniążki jak tylko stąd wyjdziesz. No... gdyby się zdarzyło, że nogami do przodu, to będę się musiał zwrócić do szanownej spadkobierczyni somsiada, pani Alinki.
Kurski wychodzi. W drzwiach natyka się na Alinę i Dankę.
KURSKI
O, szanowanko somsiadkom. Całuję rączki.
ALINA
Co pan tu robi panie Kurski?
KURSKI
Interesy.
DANKA
Handel skórami?
KURSKI
Wręczając Alinie kwiaty
Proszę przyjąć moje wyrazy współczucia.
Wychodzi.
ALINA
Przepraszam, pan Krawczyk? Karol?
LEPIK i KRUPA
Pokazują na Tadka
Tam.
ALINA
Karol?
DANKA
A gdzie brzuch? Aż tak schudł?
TADZIO
Danka?
KAROL
Ala?
DANKA
Tadek? Co ty robisz w tym łóżku?
ALINA
Karol, co ty robisz pod łóżkiem?
TADZIO
Jestem chory.
KAROL
Upadło mi coś. I...
ALINA i DANKA
I co tu robił Kurski?
TADZIO
Przyszedł odwiedzić brata bliźniaka.
DANKA
Rozglądając się.
Bliźniaka?
TADZIO
Tadzio pokazuje na Karola
Tak. Dwujajowego.
ROMAN SZYSZKA
Jak ten siada, Karol pokazuje na Szyszkę.
Gutten tag. Aj em Roman Szyszka from Poland. I łos jechać... No... wrrr rrrr jechać... narty... szszszsz... Drzewo. SRU! Ich habe kajne telefon tu maj łajf. O! Jest. Zaraz jaki to ja miałem pin... (pada nieprzytomny)
ALINA
Karolu mój, czy mógłbyś mi wyjaśnić co tu się dzieje? Wracam do domu i od Grzelakowej się dowiaduję, że było pogotowie i cię zabrało.
DANKA
A ja, że Tadek też przy tym był.
ALINA
Pędzimy na złamanie karku.
DANKA
Bo się martwimy.
ALINA
A ty tu Karol w najlepszym zdrowiu wychodzisz spod łóżka.
DANKA
A Tadek chory leży w łóżku.
KAROL
Do Danki
Wolałabyś, żeby było odwrotnie?
ALINA
Wolałabym, żebyś nam wytłumaczył co tu się dzieje.
KAROL
Nic się nie dzieje. Wszystko normalnie. Jak to w szpitalu. Chorzy sobie leżą. I nieprzytomni leżą.
W tym momencie siada Szyszka, ale Karol pcha go w głowę zanim ten się odzywa i Szyszka kładzie się.
KAROL
Lekarze i pielęgniarki sobie chodzą, a my idziemy do domu... żeby się wyprowadzić.
DANKA
Tadek, a może ty wytłumaczysz co się tutaj dzieje.
TADZIO
Wycięli mi wyrostek robaczkowy i mogę już jeść to co ugotujesz.
DANKA
Powariowali. Obaj.
KAROL
Ala. Jeżeli się nie wyprowadzimy, to ja będę musiał się na stałe wprowadzić do szpitala, albo nawet do kostnicy.
ALINA
Nic nie rozumiem.
DANKA
Tadeusz! Albo natychmiast wyjaśnisz co tu się dzieje, albo nie będziesz miał czym gryźć tego co ugotuję.
TADZIO
No co, ja tylko zemdlałem. A to Karol pożyczył od Kurskiego 3000 złotych żeby kupić kolumnę Zygmunta i teraz nie ma z czego oddać.
ALINA
Co?
KAROL
To miał być świetny interes.
DANKA
Znowu!?
Ala smutnieje
KAROL
Nie ma teraz czasu na gadanie. Musimy się ukryć, dopóki nie zdobędziemy tych trzech tysięcy.
ALINA
Ja mam te trzy tysiące.
KAROL
Jak? Skąd?
ALINA
To znaczy to były moje trzy tysiące. Wygrałam je od koleżanki z klasy. Założyłyśmy się piętnaście lat temu, jeszcze w szkole, która pierwsza zostanie milionerką.
TADZIO
I co? Jesteś milionerką?
ALINA
Nie. Bankrutką. I przy takim mężu pieniądze mi nie grożą.
DANKA
Nie rozumiem.
ALINA
Założyłam się, że ona szybciej będzie milionerką i wygrałam. Teraz na zjeździe klasy oddała mi te pieniądze. Tyle wyszło po przeliczeniu. Trzy tysiące z groszami. Zresztą taka kwota teraz dla niej to pestka.
KAROL
Tuli się do Aliny
Maleńka jesteś wielka!
ROMAN SZYSZKA
Gutten tag. Aj em Roman Szyszka from Poland. I łos jechać... No... wrrr rrrr jechać... narty... szszszsz... Drzewo...
KAROL, TADZIO, DANKA, i ALINA
Kończą za Szyszkę, ten ze zdziwieniem słucha.
SRU! Ich habe kajne telefon tu maj łajf. O! Jest. Zaraz jaki to ja miałem pin...
Szyszka pada nieprzytomny.
KAROL
Aua!
ALINA
Co ci jest?
KAROL
Pokazuje na ślepą kiszkę
Coś mnie tu tak jakoś strasznie boli. Aua!
TADZIO
Siostro! Siostro!
W drzwiach pojawia się Pielęgniarka.
TADZIO
Trzeba się zająć tym panem.
Pielęgniarka z uśmiechem zbliża się do Karola ze strzykawką. Karol mdleje.
KONIEC